sobota, 14 września 2013
Polscy
piraci z San Domingo.
9 II 1801 roku Austria
zawarła pokój w Luneville. Ten traktat pokojowy niszczy polski sen o wyzwoleniu z pod zaboru
austriackiego u boku Armii Francuskiej. Dowódca Legii Naddunajskiej ks. gen.
Karol Otto Kniaziewicz opuszcza swój Legion. Pozostali bez dowódcy legioniści
buntują się i składają dymisję. Protestując w ten sposób przeciw nie ujęciu
sprawy Polski w traktacie pokojowym Francji i Austrii z 1801r. Rozkazem
Napoleona pod koniec 1801r. pozostali legioniści zostają przeformowani w 3 Półbrygadę Polską i następnie w 113 Półbrygadę Francuską. I
pod dowództwem Władysława Franciszka Jabłonowskiego zostają skierowani statkami
na San Domingo. Początek XIX w. był to czas wysypu Polskich piratów przy okazji
wysłania na San Domingo legionistów. Zapleczem piractwa polskiego była 113
Półbrygada lub inaczej Legion Naddunajski wysłany na te wyspę aby stłumić
powstanie przeciw Francji, inspirowane przez Anglików. Powstaje w tym momencie
pewien szum informacyjny dlatego będę używał nazwy Legion San Domingo. Zresztą podobnie jest z nazwą Legionu
Włoskiego, takiej nazwy nigdy nie było ale przetłumaczenie na język Polski dało nam taką nazwę. A
było tak Legion Polski wspierający
Republikę Lombardii, Legion Polski w spierający Republikę Cyzalpiny, Polacchi
al soldo della Republica Italiana, umownie cały okres od 1797-1807r ujmujemy
jako Legion Włoski.
Natomiast dla koneserów są smaki z dokładnością do godziny koloru butów , czy
ściegu szytego munduru.
Historia
która wydarzyła się naprawdę roku 1803r
Polak kpt. Ignacy Blumer razem z chorymi na febrę legionistami wracali
francuskim okrętem do Europy. A wyspa San Domingo (obecnie Haiti) była otoczona
kordonem angielskich statków blokujących porty aby zamknąć dostawy towarów i broni
na wyspę. Ledwie po wypłynięciu tego statku z portu w okolicy wyspy zaatakował
ich angielski bryg. Anglicy dogonili francuski statek i po małej potyczce
abordażowali się i weszli na pokład i wzięli do niewoli kapitana i zdrowych członków
załogi. A statek z chorą i nie zdolną do kierowania statkiem z powodu braku
umiejętności polską załogą puścili w dryf. Zapewne liczyli, że rozbiją się o
przybrzeżne rafy albo zginą z wycieńczenia i choroby. Angole mięli się w swoich
przypuszczeniach, bo traf chciał, że to byli Polacy. Dzięki wyjątkowej inteligencji
kpt. Blumera i rogatym duszom polskiej załogi, kapitan który nie będąc
marynarzem poprowadził okręt , uchronił go przed zniszczeniem i dopłynął do
brzegów Florydy . Tam dogadał się z miejscowymi Indianami i założył u jej
brzegów polską osadę, złośliwcy mówią, że była piracka. Gdy trochę nabrali
wprawy żeglarskiej rozpoczęli korsarskie rajdy po Morzu Karaibskim (aż sama
ciśnie się na usta nazwa Piraci z
Karaibów). Piraci i załogi statków żaglowych często oczekując na bryzę czas
wypełniali sobie śpiewaniem pieśni podczas prac na pokładzie czy wykonując pracę
z wyciąganiem grubej liny kotwicznej której długość dochodziła do 200 metrów i
była bardzo ciężka bo nasiąknięta wodą morską. Taka praca wymagała zespołowości
w ciągnięciu i w tym pomagały szanty. Polacy bez wsparcia Francuzów i Hiszpanów
nie poradzili by sobie. Hiszpanie pozwolili się osiedlić na Florydzie a
Francuzi wspierali piratów we wspólnej walcie z Angolami. Po wycofaniu się
Francuzów z okupacji wyspy kpt. Blumer postanowił wracać w 1807r do wolnej
Polski. A Polacy chcieli pozostać na Florydzie i założyć polską osadę, bo
przecież nie ma na świecie kawałka polskiej ziemi. Byłby to początek polskiej
kolonii. Jednak dowódca wybrał wolne
Księstwo Warszawskie i w 1807r wrócił do Polski. Takich
podobnych historii było więcej bo odnotowanych jest kilkunastu kapitanów
pirackich statków z polskimi nazwiskami. Przepiękna karta polskiej historii,
którą będziemy starali się odkryć na nowo. Dlatego Zakładamy Legion San Domingo
do którego zapraszamy miłośników historii Polski.
płk. GRH Marek Szczerski
Subskrybuj:
Posty (Atom)