Aby „przechować„ ogień będziemy potrzebować suchej huby
i kawałek giętka witkę albo korzeń. Ciężko jest znaleźć suchą hubę, trzeba
będzie ją wysuszyć nad ogniem, jeśli mamy mało czasu warto pociąć na mniejsze
kawałki, wtedy szybciej wyschnie. Mamy już suchą hubę , wystarczy zrobić w niej
dziurę , przez którą przełożymy naszą rączkę, czy to z drutu czy z korzenia.
Wsadzamy hubę w ognisko, kiedy zacznie się żarzyć, nasz przyrząd jest gotowy ,
kiedy przygasa wystarczy zakręcić kilka razy „młynka” ręką, pęd powietrza
rozdmucha żar.
Co ciekawe sposób ten jest praktykowany dalej na Podhalu. A ja tak bawiłem się 50 lat temu i używaliśmy puszek po farbie.
Kiedy nie było zapałek ani zapalniczek, do przenoszenia ognia służyła wysuszona huba. Tak na przykład przenoszono ogień do szałasów, a w Wielką Sobotę z kościoła do domu. Zwyczaj ten żywy był kiedyś całej Europie. Dziś już prawie o nim zapomniano. Hubę się zbierało w lesie cały rok. Każdy legionista miał zapas suchej huby i suchego mchu. Żarząca hubę można było zapakować do metalowej (mógł to być gliniany kubek z przykrywką)puszki z otworami zapewniającymi dopływ tlenu. Można utrzymywać ogień w lampie świecowej, my tak robimy przy armacie kiedy strzelamy w deszczu. Lecz ten sposób jest drogi. W obozie można grube polano zasypać popiołem będzie się żarzyć do rana, ale trzeba pamiętać o deszczu. Utrzymywanie ognia stosowano wojsku i życiu cywilnym a nawet w obrzędach religijnych. W tradycji ludowej jeszcze można spotkać tereny gdzie w Wielką Sobotę koło kościoła podczas ceremonii święcenia ognia zapalany jest ogień, a chłopcy odpalają od niego huby i dymiące zanoszą do domów. – Zabudowania trzeba obejść trzykrotnie, okadzić każdy budynek, odmawiając przy tym odpowiednie paciorki. Okadza się każdą oborę, stajnię i zwierzęta, by w ten sposób chronić je przed złem i chorobami. – Potem wchodzi się do domu i okadza wszystkie kąty, ważne miejsca i domowników. Na koniec zapala się od niej pod piecem nowy ogień.
Co ciekawe sposób ten jest praktykowany dalej na Podhalu. A ja tak bawiłem się 50 lat temu i używaliśmy puszek po farbie.
Kiedy nie było zapałek ani zapalniczek, do przenoszenia ognia służyła wysuszona huba. Tak na przykład przenoszono ogień do szałasów, a w Wielką Sobotę z kościoła do domu. Zwyczaj ten żywy był kiedyś całej Europie. Dziś już prawie o nim zapomniano. Hubę się zbierało w lesie cały rok. Każdy legionista miał zapas suchej huby i suchego mchu. Żarząca hubę można było zapakować do metalowej (mógł to być gliniany kubek z przykrywką)puszki z otworami zapewniającymi dopływ tlenu. Można utrzymywać ogień w lampie świecowej, my tak robimy przy armacie kiedy strzelamy w deszczu. Lecz ten sposób jest drogi. W obozie można grube polano zasypać popiołem będzie się żarzyć do rana, ale trzeba pamiętać o deszczu. Utrzymywanie ognia stosowano wojsku i życiu cywilnym a nawet w obrzędach religijnych. W tradycji ludowej jeszcze można spotkać tereny gdzie w Wielką Sobotę koło kościoła podczas ceremonii święcenia ognia zapalany jest ogień, a chłopcy odpalają od niego huby i dymiące zanoszą do domów. – Zabudowania trzeba obejść trzykrotnie, okadzić każdy budynek, odmawiając przy tym odpowiednie paciorki. Okadza się każdą oborę, stajnię i zwierzęta, by w ten sposób chronić je przed złem i chorobami. – Potem wchodzi się do domu i okadza wszystkie kąty, ważne miejsca i domowników. Na koniec zapala się od niej pod piecem nowy ogień.
Mamy to w genach. Ja ogrzewam dom kominkiem. Zimą
kiedy rano wstaję zaczynam od sprawdzenia czy jest żar. Jak jest to
pieczołowicie rozpalam nowy ogień nawet od malutkich iskierek. Ma przygotowana
kawę do tego rytuału i kiedy rozbłysną wesołe ogniki jestem radosny.
Zastanawiałem się dlaczego tak się cieszę. Zbadałem temat zapałek i
przenoszenia ognia, teraz wiem, że to pierwotny instynkt.