piątek, 2 stycznia 2009

Opolskie początki Legii Nadwiślańskiej

Opolskie początki Legii Nadwiślańskiej
Zbigniew Bereszyński
NTO
200 lat temu narodziła się na dzisiejszych ziemiach Opolszczyzny jedna z najsławniejszych formacji wojskowych w dziejach Polski: Legia Nadwiślańska, zwana początkowo Legią Polsko-Włoską


Ułani Legii Nadwiślańskiej podczas ćwiczeń szermierczych
Poszczególne pułki tej formacji organizowano i szkolono głównie w okupowanych przez wojska napoleońskie miastach w południowej części dzisiejszego województwa opolskiego: Nysie, Prudniku, Białej i Głogówku.

Powrót niedobitków Legionów Polskich

Od końca 1806 r. ziemie śląskie były terenem działań wojennych, prowadzonych przeciwko wojskom pruskim przez Francuzów oraz ich sprzymierzeńców niemieckich: wojska bawarskie, wirtemberskie i saskie. Zwierzchnim dowódcą działających na Śląsku wojsk napoleońskich był młodszy brat cesarza Napoleona, książę Hieronim Bonaparte, mianowany dowódcą IX Korpusu Wielkiej Armii. W ślad za Francuzami i ich sprzymierzeńcami niemieckimi podążyły na Śląsk również niedobitki Legionów Polskich, których żołnierze od blisko 10 lat marzyli o zbrojnym powrocie z ziemi włoskiej do Polski. Jako pierwszy pojawił się na Śląsku pułk ułanów legionowych, pozostający wcześniej w służbie Królestwa Neapolu. 15 maja 1807 r. pułk ten stoczył słynną potyczkę pod Strugą koło Szczawna, gdzie po śmiałej szarży rozgromił wielokrotnie silniejsze (ok. 3 tys. żołnierzy i oficerów) oddziały pruskie, wysłane w pole z twierdzy w Srebrnej Górze. 250 ułanów wzięło wówczas do niewoli 30 oficerów nieprzyjacielskich (w tym trzech Polaków) i ponad 800 szeregowych; zdobyto także cztery armaty. Wspominając po latach to zwycięstwo, płk Wojciech Dobiecki, dawny porucznik ułanów legionowych, pisał: "ci co tyle lat błąkali się po obcej ziemi, gdy swoją ze wzgórza Riesengebirge [Karkonoszy - red.] ujrzeli, niepodobna, aby byli zwyciężonymi albo wstrzymanymi [...] 300 jeźdźców pięciotysięczny korpus pokonało. Korzyści stąd niemałe wynikły, bo załogi twierdz Neisse [Nysy - red.], Glatzu [Kłodzka - red.], Koźle, Silberberga [Srebrnej Góry - red.], znacznie zmniejszone, nie śmiały robić wycieczek i skłonniejszymi były do rychłego poddania". Wkrótce potem ułani wkroczyli triumfalnie do Wrocławia, "z wielkim zdziwieniem Niemców, że tak mała liczba naszych prowadziła 800 infanterii [żołnierzy piechoty - red.] i 4 sztuk armat, które sami zdobyliśmy" (fragment listu napisanego w dniu wejścia do Wrocławia przez nieznanego z nazwiska oficera ułanów). Dalsze losy ułanów legionowych na Śląsku tak wspominał gen. Kazimierz Tański, były kapitan tegoż pułku: "Waleczny i w bojach zahartowany pułk nasz ułanów, sławny tylu świetnymi czynami, wielkie zrobił wrażenie na mieszkańcach Wrocławia i był postrachem dla Niemców. Książę Hieronim Bonaparte niezmiernie nas polubił, znając prawie każdego oficera z imienia i nazwiska i dając nam jawne dowody swojego szacunku i przychylności. Używał nas jednak do opasania twierdz śląskich, a służba taka wiele nas znowu kosztowała ofiar, tak dalece, że z ludzi naszego pułku pozostała ledwo połowa". W ślad za ułanami przybył na Śląsk także pułk piechoty legionowej, który również pozostawał wcześniej w służbie neapolitańskiej. Tymczasem 5 kwietnia 1807 r. cesarz Napoleon wydał dekret przewidujący utworzenie Legii Polsko-Włoskiej, w skład której mieli wejść ściągnięci z Włoch legioniści oraz rekruci (w liczbie 6600) ze świeżo wyzwolonych ziem polskich. Legia ta miała składać się z trzech pułków piechoty oraz pułku ułanów. Legia, której dowódcą został gen. Józef Grabiński, zaczęła organizować się w czerwcu 1807 r. Wchodzący w jej skład pułk ułanów pod dowództwem płka Jana Konopki rozmieszczono we Wrocławiu i Prudniku. 1 i 3 pułk piechoty legionowej formowano w Nysie, a 2 pułk piechoty - we Wrocławiu, Głogówku i Białej. Dowódcą organizującego się w Nysie 1 pułku piechoty został Józef Chłopicki, późniejszy generał i dyktator powstania listopadowego.

W sierpniu 1807 r., gdy organizacja Legii Polsko-Włoskiej była już bliska ukończenia, Napoleon polecił zwrócić się do jej żołnierzy z zapytaniem o to, w jakiej służbie pragną pozostawać - francuskiej czy Księstwa Warszawskiego. Wszystkie pułki legionowe zgodnie opowiedziały się za służbą w armii Księstwa Warszawskiego. Świadectwem nastrojów panujących wówczas wśród legionistów jest list kpt. Pawła Fądzielskiego z 1 pułku Legii Polsko-Włoskiej, który 15 września 1807 r. tak pisał z Nysy do ojca w Polsce: "My wciąż stoimy w Neisse, gdzie powietrze jest najniegodziwsze, wiele mamy ludzi chorych i mało któren oficer nie odchorował; ja jak mogę, tak się bronię od febry i może ją okpię. Co się tyczy naszej destynacji [przeznaczenia - red.], nie mamy dotychczas nic pewnego. Imperator kazał się nas zapytać, gdzie żądamy pozostawać w służbie, czy francuskiej lub też Księstwa Warszawskiego. Wszyscy jednostajnie odpowiedzieli, że życzą sobie służyć ojczyźnie. Ta rezolucja poszła do Paryża, czekamy decyzji imperatora, mając nadzieję iść do Polski".

Polska z głowy nie może wywietrzeć

Niestety, "mały kapral" zignorował wolę legionistów i Legia przeszła na służbę nowo utworzonego Królestwa Westfalii, którego władcą został niedawny dowódca wojsk napoleońskich na Śląsku, książę Hieronim Bonaparte. Już w październiku 1807 r. legioniści opuścili Śląsk, udając się nie do leżącej "za miedzą" ojczyzny, lecz do dalekiej Westfalii. Tak zaczął się kolejny rozdział tragicznych nierzadko losów żołnierza-tułacza, pragnącego służyć swojemu krajowi, ale zmuszanego do odgrywania roli kondotiera w obcej służbie. Związane z tym rozczarowanie legionistów dobrze odzwierciedla treść kolejnego listu kpt. Fądzielskiego, wysłanego przez niego z Kassel z datą 18 grudnia 1807 r.: "Nie wiem, czyli za karę lub też z jakiej innej przyczyny nie możemy trafić żadnym sposobem do naszej ojczyzny i poświęceni jesteśmy na wieczne tułanie się po świecie i szukanie kawałka chleba u innych narodów [...] Jednak powrót do Polski z głowy mi wywietrzeć nie może i skończy się na tym, że tam powrócę, choćby mnie i bieda spotkać miała". Oddziały Legii asystowały przy uroczystościach koronacyjnych Hieronima Bonaparte, co tak skomentował mjr Mikołaj Kąsinowski: "Asystowaliśmy przy tej ceremonii, bo my wszędzie musimy być przytomni [obecni - red.] [...] gdzie tylko królów zrzucają lub wsadzają na trony [...] a kiedy już rząd umocniony [...] formują sobie wojska nacjonalne, a nas cudzoziemców, nie zapłaciwszy należycie, wypędzają".
 
Posted by Picasa

Opolskie początki Legii Nadwislańskiej

Opolskie początki Legii Nadwiślańskiej
Zbigniew Bereszyński
NTO

Ułani Legii Nadwiślańskiej podczas ćwiczeń szermierczych
W niedługi czas potem, w marcu 1808 r., przeniesiono Legię na żołd francuski. Od tego czasu była ona znana pod mianem Legii Nadwiślańskiej. Późniejszy generał Kazimierz Tański wspominał po latach: "spodziewaliśmy się i pragnęli maszerować do Polski, oglądać nasze rodziny i przyjaciół, a tymczasem inaczej zrządziła opatrzność i wyższa wola, bo zamiast powołania nas do kraju polskiego, przysłano owszem stamtąd do nas 6000 rekrutów dla skompletowania naszego Legionu, a cesarz Napoleon, dekretem swoim w Saint-Claud wydanym, zmienił dawną nazwę Legii Włoskiej na nową - Legię Nadwiślańską". Legię wysłano na szereg lat do Hiszpanii, której mieszkańcy, wspierani przez wojska brytyjskie, od 1808 r. toczyli bohaterską, ale i niezmiernie okrutną walkę przeciwko okupującym ten kraj Francuzom. Tragiczna ironia losu sprawiła, że ludzie, których pragnieniem było walczyć o niepodległość Polski, zostali rzuceni do walki z broniącymi swej niepodległości mieszkańcami innego kraju. W toku tej niesławnej wojny objawiły się jednak nieprzeciętne walory bojowe Legii, o których tak pisał gen. Marian Kukiel w swoim "Zarysie historii wojskowości w Polsce" (Kraków 1929): "Wojsko znakomite, w niczym nie ustępuje najlepszym [formacjom] francuskim, przewyższa znacznie formacje krajowe dyscypliną, sprawnością, tęgością w boju. Piechota legii [...] odznacza się w dwukrotnym oblężeniu i zdobywaniu Saragossy, w niesłychanie trudnej i przewlekłej walce o warowne zamki, klasztory, domy umocnione i barykady, przy zastosowaniu min, przejść podziemnych itp. Ten rodzaj walki, zawsze wystawiający wojsko na najcięższe próby, nie zdezorganizował ani na chwilę batalionów nadwiślańskich i nie pozbawił ich ducha zaczepnego. To najświetniejsza piechota w naszych dziejach [...] Pułk ułanów nadwiślańskich, błędny rycerz, walczący 1798-1813 ciągle na obcej ziemi, jest to jazda o męstwie niezrównanym [...] wsławia jazdę i lancę polską".

Lansjerzy inspiracją dla wielu armii

Mimo użycia tej formacji do celów bardzo odległych od polskiego interesu narodowego, Legia Nadwiślańska dobrze przysłużyła się ojczyźnie, rozsławiając szeroko imię żołnierza polskiego i przyczyniając się tym samym do podniesienia międzynarodowego znaczenia sprawy polskiej.

Sława Legii Nadwiślańskiej nie ustępowała w niczym sławie legendarnych szwoleżerów gwardii, których szarża pod Somosierrą utorowała w 1808 r. Napoleonowi drogę na Madryt. Wśród ówczesnych sprzymierzeńców i przeciwników wojennych z całej jazdy polskiej największym respektem darzono zresztą nie szwoleżerów gwardii, ale właśnie ułanów Legii Nadwiślańskiej, przemianowanych w 1811 r. na 7 pułk lansjerów.

Ułani nadwiślańscy, nazywani przez Hiszpanów "lansjerami z piekła rodem" (los infernos picadores), byli przez całe lata prawdziwym postrachem dla nieprzyjaciół. Szybko też stali się dla obcych źródłem inspiracji - na wzór tej walczącej przy użyciu lanc formacji zaczęły powstawać podobnie uzbrojone i stosujące analogiczną taktykę pułki ułanów lub lansjerów w innych armiach świata, zarówno w Europie, jak i na kontynencie amerykańskim. Przyczyniły się do tego w szczególności słynne szarże ułanów nadwiślańskich w bitwach pod Tudelą (1808) i Albuherą (1811).

Gdy w latach 1814-15, po upadku Napoleona, zaczęto na nowo organizować wojsko polskie (jako armię Królestwa Polskiego), piechota liniowa otrzymała granatowe mundury z żółtymi wyłogami, nawiązujące swoją kolorystyką do mundurów legendarnej już wtedy Legii Nadwiślańskiej (niebieskich z żółtymi wyłogami). Barwy te wpisały się później na trwałe do legendy powstania listopadowego, a w wolnej Polsce powróciły jako tradycyjne barwy piechoty w detalach umundurowania. Do tradycji tej nawiązuje obecnie oficjalna symbolika polskich wojsk lądowych. Warto pamiętać, że początki owej dwustuletniej już tradycji tkwią korzeniami na Śląsku.

Wybór literatury:

S. Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808-1814, Londyn 1981.

R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, t. I, Kraków 1984.

E. Kozłowski, M. Wrzosek, Historia oręża polskiego 1795-1939, Warszawa 1984.

wtorek, 30 grudnia 2008

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Powstanie Wielkopolskie a Jan Henryk Dądrowski

Powstanie Wielkopolskie a Jan Henryk Dąbrowski.

Zaproszenie dla grupy rekonstrukcyjnej Legii Włoskiej gen. J.H. Dąbrowskiego w artystycznej inscenizacji z okazji 90 rocznicy uzyskania niepodległości Polski, nawiązującej do wydarzeń z 1918 roku, jest potwierdzeniem wielkości naszego historycznego dowódcy. To nie jest przypadek, że generał znalazł nowy dom w Wielkopolsce, jak również nie jest przypadkiem, że jedyne polskie powstanie zakończone sukcesem jest dziełem Poznaniaków.
Systematyczna praca, ciągle pogłębiana wiedza, oszczędność czasami do przesady i głębokie przekonanie, że tylko racjonalne działanie daje sukces z jednej strony i z drugiej strony, brak wykształcenia lub powierzchowne wykształcenie, wolny czas wypełniony rozrywkami, brak dyscypliny finansowej i systematyczności. To są dwa bieguny życia społecznego: europejski i polski. Do dzisiaj Polacy mają ten problem. W dalszym ciągu odstajemy od Europy, a jesteśmy w Europie i europejskość traktujemy jako postawę absolutnie nie licującą z prawdziwym Polakiem, takim do bitki i wypitki.
Jest to niekonsekwencja, która rodzi takie paradoksy, iż Polacy obwiniają Napoleona o małe Księstwo Warszawskie i Anglików, że nas nie obronili przed Niemcami. W swojej zbiorowej świadomości nie odczuwamy, że o sprawy Polski muszą zabiegać Polacy.
Generał Jan Henryk Dąbrowski był całkowitym zaprzeczeniem polskiego myślenia.
Jego kampania wielkopolska w trakcie powstania kościuszkowskiego, kiedy z garstką swoich żołnierzy związał wielokrotnie większe siły Prusaków idących pomóc carowi złamać powstańców, trafiła do podręczników wojskowości a u nas nie zauważa się tego strategicznego osiągnięcia. Nie było Polaka, który pomimo skłóconej polskiej emigracji potrafiłby zdobyć zaufanie Napoleona, co było niezbędnym warunkiem by powstały legiony.
Nie było drugiego Polaka, który po ostatecznym rozbiorze Polski dbałby o dalsze losy Polski i rodaków. Kiedy panowała beznadzieja porozbiorowa a korporacje rodzinne układały się z nowymi władcami polskiej ziemi.
Pozostał jedynie Dąbrowski, jedyny Polak, który poświecił się dla ojczyzny i jedyny, który potrafił zorganizować Legię Włoską. Dąbrowski pokazał, że nierealne może po 10 latach ziścić się wolnym skrawkiem Polski. Walczył on dla Polaków i za Polaków. Pomimo upadku Polski jest to przykład jedynego Polaka, który potrafił beznadzieję przekuć w wolność.
Pozostała po generale pieśń legionowa, która była w połowie XIX wieku sztandarem walki o niepodległość wszystkich słowiańskich ludów Europy.
Wielkim wyróżnieniem dla naszego klubu było uczestniczenie w uroczystościach uzyskania niepodległości Polski. Reżyser zauważył i pokazał w inscenizacji wielki wpływ generała na losy polskiego narodu i państwa. Zaproszono nasz oddział, bo doceniono osiągnięcia naszego klubu w rekonstrukcji munduru i tradycji Legii Włoskiej. Sama inscenizacja reżyserowana przez Michała Bayona z muzyką Krzesimira Dębskiego była wykonana perfekcyjnie z wielkim wyczuciem plastycznym. Zobrazowano wszystkich patriotów od Dąbrowskiego i jego żołnierzy, ludność wielu pokoleń poznaniaków do powstańców wielkopolskich pokazanych oczami Tadeusza Kantora, całość opięta wspaniałą muzyką i tekstami mówionymi przez Daniela Olbrychskiego. Wspaniałe zakończenie sezonu rekonstruktorskiego i nowe zjawisko historycznych może nie inscenizacji, ale historycznych impresji.

Marek Szczerski

http://www.tvp.pl/historia/90-rocznica-powstania-wielkopolskiego/wideo/27-grudniapl-zapomniane-zwyciestwo#