niedziela, 13 września 2009

Ale gdy wybuchła amerykańska wojna o niepodległość, przeciw dobrze wytresowanym żołnierzom najemnym stanęły gromady powstańców, którzy wprawdzie nie byli dobrze wyćwiczeni, ale tym lepiej umieli strzelać, mieli przeważnie celne strzelby i walczyli o własną sprawę, a wiec nie dezerterowali. Owi powstańcy nie byli na tyle uprzejmi wobec Anglików, by tańczyć z nimi powolnym krokiem bitewnego menueta na otwartym polu według wszelkich dotychczasowych reguł etykiety wojennej. Wciągali oni nieprzyjaciela w gęste lasy, gdzie jego długie kolumny marszowe stawały się bezbronne wobec ognia rozproszonych, niewidocznych strzelców. Działając w luźnych grupach, wyzyskiwali każdą naturalną osłonę, aby wyrządzić szkodę nieprzyjacielowi, sami zaś, dzięki swej wielkiej ruchliwości, pozostawali nieuchwytni dla ociężałych mas wojska nieprzyjacielskiego. Okazało się więc, że ogień rozproszonych strzelców, który odgrywał pewną rolę już w czasach, gdy wprowadzono ręczną broń palną, jest w pewnych wypadkach, zwłaszcza w wojnie partyzanckiej, lepszy od szyku linearnego.

Brak komentarzy: