piątek, 4 września 2009

Działo polowe

Działo polowe artylerii pieszej

Zasadniczym typem działa polowego pozostawała armata z lufą o długości kilkunastu do dwudziestu kilku kalibrów. Na ogół grubość ścianek lufy i wielkość ładunków miotających (przyjęło się, że wystarcza ładunek prochu o masie 1/2-1/3 pocisku – taki też stosowano w gotowych nabojach) dobierano w ten sposób, by żelazna kula wystrzelona z poziomo ustawionej lufy upadała odległości rzędu 0,5-1 km (zależnie od wagomiaru działa) od jej wylotu. Zważywszy na marny skuteczny zasięg ręcznej broni palnej podobna donośność wystarczała na polu bitwy aż nadto, problemem było jednak nie dosięgnięcie celu lecz trafienie weń.
Strzałem rdzennym” (cel mniej więcej na osi lufy) można było tego dokonać jedynie na mniejszych dystansach. Stawał się on opłacalny (w sensie relacji ilości trafień do wystrzelonej amunicji) dopiero przy rażeniu większych a zwłaszcza głębszych formacji (rozrzut trafień w głąb był większy od rozrzutu na boki), tyle że o podobne cele akurat przy linearnym ustawieniu wojsk zwykle nie było łatwo. Optymalnym rozwiązaniem był tutaj ostrzał wrażego szyku ze skrzydła, tak by na torze lotu pocisku znalazło się jak najwięcej potencjalnych celów, okazja do niego nadarzała się jednak jeszcze rzadziej. Na większe dystanse, często przenoszące 1 km, trzeba było strzelać stosując większy kąt podniesienia działa (w przypadku armat nie więcej niż 15º), posługując się do celowania specjalną ramką osadzaną na dennej części lufy - rozrzut trafień był w tym przypadku tak znaczny, że miało to sens właściwie tylko w przypadku rażenia dużych celów powierzchniowych. W równym terenie, najlepiej na łagodnie opadającym zboczu, można było stosować rykoszetowanie – w tym przypadku pocisk opadając na grunt koziołkował następnie niczym kamyk odbijający się od tafli wody przy puszczaniu kaczek, rosło więc prawdopodobieństwo, że przy którymś z coraz krótszych skoków przeleci przez wrogi szyk – zadowalające rezultaty osiągano tutaj już na dystansach ponad 1 km. Najskuteczniej jednak można było zwalczać żywe cele na odległość niewiele większą od zasięgu ognia karabinowego (do 300-400 m), używając do tego celu kartaczy, czyli puszek wypełnionych żelaznymi bądź ołowianymi lotkami, wzgl. nieco większych rozmiarów żelaznych kulek sklejonych przy pomocy smoły w grona – po opuszczeniu lufy poszczególne pociski wypadały z puszki lub ulegały rozklejeniu tworząc grad rażący cały sektor szyku wroga

Brak komentarzy: